What is a woman? Film potrzebny w dzisiejszych czasach.

     Tekst ten dotyczy filmu What is a woman?, pewne fragmenty mogą wydać się niezrozumiałe bez seansu. Drodzy czytelnicy pragnę też, byście nie traktowali tego, jak prawdy objawionej, choć niekiedy ton może sugerować mądrzenie się.
     Kim jest kobieta, kogo mam przed oczyma, widząc przykładową płeć piękną? Zarośniętego chłopa z wielkim brzuszyskiem z jakąś niby sukienką nałożoną na inne ubrania? A może krzykaczkę, która pragnie coraz to więcej i więcej przywilejów? Czy też silną niezależną kobietę, pragnącą nie równości, a przywilejów, która respektuje tylko jedną stronę, siebie? Czy może przykład silnej niezależnej kobiety samotnej matki z dwojgiem dzieci, która mimo długiej pracy, potrafi wyczerpana bawić się z dziatwą? Albo żona, której mąż doznał ciężkiego wypadku, a mimo to dźwignęła się na nogi? A może to ta, która świadoma swojej urody i inteligencji jest w stanie piąć się po szczeblach kariery? Bądź zwykłą istotę, pragnącą tylko przeżyć swoje życie, bez wmawiania jej czegokolwiek?
     O kobiety możemy zadawać wiele pytań, szczególnie w dobie wykręcania pojęć i bawienia się logiką. Dzisiejsze media kształtują nam dziwne pojęcie płci, jako czegoś ruchomego, zmiennego. Tylko, czy w dobie zabierania kolejnych fundamentów, niszczenia ich lub rozmywania, potrzeba kolejnej próby destabilizacji człowieka? Zabierają pojęcie rodziny, zabierają pojęcie wartości, aż w końcu dekonstruują "ja". Jak można funkcjonować bez psychicznego kołysania się, nie wiedząc nawet, kim się jest? Zapewne usłyszę, że przecież to nic takiego, zmieniać płeć co kilka sekund. Więc moje pytanie brzmi, czy ten ktoś, czyniący tak jak wyżej, leci sobie w kulki ze światem, nie biorąc tego na poważnie, bądź zewnętrznie pokazuje, że wszystko jest ok, tylko po to, by sypać się wewnątrz? Jak zbudować siebie, tworząc sobie kilka postaci? Czy to nie podpada już pod osobowość mnogą? Istnieją już przykłady, że ludzie, chcą, by odbierano ich jako zwierzęta... Jeszcze kilka lat temu, gdy ktoś powiedział, że jest Napoleonem, czy też helikopterem, uznano by go za wariata, dzisiaj przybiliby mu piątkę i uznali za człowieka wyzwolonego.
     Jednak jak to ze mną bywa, zszedłem z tematu, powodem napisania tego tekstu nie jest dowalenia nikomu, czy też pokazanie prawdziwej prawdy, co i tak brzmi, jak masło maślane. Po prostu chciałem się podzielić pewnymi spostrzeżeniami po seansie jednego z filmów. Film nosił nazwę What is a Woman? Na wzmiankę o nim, trafiłem, przeglądając media społecznościowe. Najpierw byłem sceptyczny, uznając go za przykład kina nowoczesnego, jednakże doznałem małego szoku po obejrzeniu go w całości, gdy znalazłem go na cda. Wprawdzie tłumaczenie jest mierne, ale coś za coś, z podstawowym angielskim i marnymi napisami po polsku da się zrozumieć.
     Przy pierwszych minutach filmu, widząc uśmiechniętą panią, albo i nie, zadaje sobie pytanie, czy terapeutka nie powinna mieć jakichś przeszkoleń i nie mówię tu o ideologicznych. Nie wiem, może jestem idiotą, ale jak ktoś, zajmujący się człowiekiem, mówi, że o płci uczy się od osoby trans, gdzie to pojęcie jest zaburzone, to na myśl przychodzi mi lekarz, zdobywający dyplom z Internetu. Jeszcze nie tak dawno trans było zaburzeniem, dzisiaj zmieniono mu nazwę na bardziej złożoną.
     Na pewno nie można zaprzeczać istnieniu tych ludzi, jednak widząc typowego mężczyznę w typowej damskiej bluzce, i wąsikiem na twarzy, zastanawiam się, czy tak wygląda identyfikowanie się z płcią piękną? Czy bardziej nie przypomina to pseudo żartu, a nie tożsamości płciowej? Przypadek człowieka ze sklepu, trochę zbyt gburowaty, ale jednak prawdziwy pokazuje, że nie wystarczy powiedzieć, że jest się kobietą i włożyć sukienkę. Człowiek to wzrokowiec, nikt normalny, widząc chłopa dwa metry z owłosieniem na twarzy, nie powie: witam panią, tak samo, jak drobna blondyneczka z widocznym biustem.... Chociaż czekaj, tu może być pułapka, choć zważywszy, że w Polsce to raczej niska szansa, ale jednak... Tak czy siak, nie można oczekiwać i reagować wielkim oburzeniem, że w porę nie odgadł zagadki, lub po prostu nie zaakceptuje tego. Wymuszona tolerancja nie istnieje.
     Dzieci, początek nowej generacji, delikatna masa, którą dorośli muszą ukształtować, pokazując, jak działa świat i co ze sobą niesie. Jednakże patrząc na niektórych pełnoletnich, mam wrażenie, że traktują je jako obiekty doświadczalne, wmawiając otoczeniu o ich pełnej świadomości. Jak niby niemowlak rozróżnia płeć? Jak niby maleńko dziecko, które nie potrafi mówić, stwierdzi bez pomocy, kim jest? Niech będzie, weźmy dziecko starsze, według słów pani uczonej, choć kto tam wie, jak o niej mówić, trzeba wsłuchiwać się w słowa dziecka... Niby fajnie, ale nie można je traktować jako pełną rzeczywistość. To tak jakby moja mama, gdy miałem dwanaście, czy też trzynaście lat wmawiała mi, że jestem dziewczynką, bo czytam książki typowe dla nich... Albo, że bez żartu, na serio podać dziecku w metalowej misce psią karmę, bo ten uważa się za psa. Dzieci to zabawa, tworzą w swej głowie multum bezsensownej, aczkolwiek kreatywnej treści. Zabierać im dzieciństwo i szufladkować, tylko dlatego, że próbują świata, jest chore. Ten świat nie jest utopią, niech odkrywają go, ile mogą, nim poznają rzeczywistość.
     Moim ulubionym bohaterem, jest pewien profesor, po gestach i mimice typowy uczony, jednakże to, co mówi, przeważnie przeczy wyglądowi. " Po co w ogóle zadajesz takie pytanie?", "Myślę, że kiedy ktoś ci mówi, kiedy kim jest, powinieneś mu wierzyć," Po czym odwracając sytuacje, bohater zadaje pytanie, a co jeśli powiem, że jestem czarny? Dostanie odpowiedź: Raczej na to nie wyglądasz. Poniżej kolejna rozmowa, a właściwie fragment:
- Nie czuję się komfortowo z tym językiem, dotarcia do prawdy w życiu społecznym,
- Dlaczego to niekomfortowe?
- Bo brzmi dla mnie głęboko transfobicznie. Jak będziesz dociekał, przerwiemy wywiad.
- Jak będę dociekał prawdy?
- To ty ciągle powołujesz się na prawdę. Co jest protekcjonalne i niegrzeczne."
     A to tylko początek, na uniwersytecie, gdzie młodzi ludzie szukają wiedzy i pewnie będą zadawać trudne pytania, tu do profesora nie można ich zadawać. Ciekawe.
     Polecam zapoznać się z opinią pani psychiatrą, która widać, że nie skończyła żadnego ideologicznego kursu, tylko prawdziwą medycynę. W końcu prawdziwa nauka to nie pseudonauka.
     To, co jednak jest najbardziej krzywdzące dla dzisiejszych sportsmenek to bezczelna próba zaistnienia mężczyzn, którzy mieli mierne wyniki w swojej kategorii, a „zmieniwszy” płeć, są czempionami... Nie oszukujmy się, różnice w naturalnej sile między kobietą a mężczyzną są widoczne. Mamy większą ilość mięśni, jesteśmy zbudowani bardziej masywnie, dlatego w pewnych sprawach można konkurować, jak intelekt, zwinność, nie rzadko jesteśmy wtedy na przegranej stronie, ale jeśli chodzi o zawody czysto fizyczne, musi istnieć podział. Aż się przypomina sprawa "zawodniczek" z NRD, choć czytałem tylko wzmianki. Jeśli już istnieją takie osoby, powinni mieć oddzielną kategorię, to nie jest transfobiczne, to rzeczywistość. Z drugiej strony jesteśmy w czasach wielkiej wolności, w której powiesz coś źle na przykład na katolików, wtedy jest super, łał jaka odwaga, trochę poczucia humoru, jednak gdy odwrócisz to w drugą stronę, jesteś fobem, rasistą, osobą nietolerancyjną. Gdzie zaczyna się granica dobrego smaku, a gdzie ma swój koniec. I przeważnie na tym się nie skończy, w zależności, czy pozostanie to bardziej lokalnie, czy rozwinie się medialnie.
     Eh ulubiona rozmowa: - Tylko kobieta może wiedzieć, jak to być kobietą. Żaden gej, czy też mężczyzna nie wiem, kim jest kobieta. Tylko kobieta wie, kim jest kobieta. - Jesteś kotem? - Nie - To powiesz mi, kim jest kot? - Ta rozmowa była niepotrzebna.
     Jednak to, co najbardziej dało mi do myślenia w tym filmie, to pionierzy wolnościowi, jak Kinsey. Wierzył w prawdziwą radość z życia, którą można odnaleźć w perwersyjnych eksperymentach bez względu na wiek. Trudno mi przechodzi przez myśl, że można było sprawdzać orgazmy u pięciomiesięcznych dzieciach. A jednak nikt go nie potępił i nadal jest wzorem/ Przedstawiono tu również Johna Moneya, który wypróbował swoje teorie na bliźniakach, jednego z nich po wypadku, postanowił kształtować na dziewczynkę. Niby małe dziecko, różnicy nie powinno być, według postępowców, a jednak zupełnie mu to nie pasowało i mimo wszystkich usilnych prób, wrócił do oryginalnej płci. Dodajmy do tego książki dla nieletnich z widocznym aktem seksualnym... To po co są te ograniczenia wiekowe? To po co zwyrodnialcy są ścigani za seks z nieletnimi? Dzisiejszy świat opiera się tylko i wyłącznie na seksualności, kto z kim, gdzie i jak, najlepiej bez odpowiedzialności i z całkowicie dostępną aborcją. Powoli mam wrażenie, ludzie pragną zostać prymitywnymi bestiami, w których głowach mają jedno... Zresztą nawet określenia związane są z narządami, osoba z waginą, osoba z penisem... Wszelkie potrzeby są ważne, ale całkowite poddanie się im... cofa nas w rozwoju.
      Z drugiej strony film ten sprawił, że spojrzałem zupełnie inaczej na osoby trans, były one dla mnie zawsze dziwakami, które z dziwnych pobudek ubierały się prześmiewczo. Coś na zasadzie klaunów w cyrku, oj bardzo się myliłem i zamiast pogardy tak nieprzystojącej katolikowi, poczułem smutek. Wywiad z taką osobą pokazał mi, że to biedni ludzie, którzy wciąż poszukują własnej tożsamości, którzy potrzebują pomocy z tym, nie wpakować do kaftana, tylko potrzebują pomocy z ukształtowaniem, długich rozmów, wyciągniętej ręki ludzi do tego wykwalifikowanych. Wmówienie jednego zastosowania, prowadzi albo do pogorszenia się problemu, albo w drugą stronę do operacji. Jednakże, czy znając wszelkie konsekwencje związane z modelowaniem swego ciała, nadal tak chętnie podchodziliby do zabiegu? Liczne infekcje, ogromny stres, wiecznie branie leków i perspektywa raczej krótkiego życia, zważywszy, że ta technologia jest nadal eksperymentalna. Dodatkowo skutki uboczne wymagają dalszej opieki lekarskiej, a co gdy nie będzie na to pieniędzy? Właśnie pieniądz, to nie chodzi o dobro tego człowieka, o rozmowę przed zabiegiem, aby wszystko wytłumaczyć, nie, patrząc na to z perspektywy wywiadu i własnej logiki, zachęcają do tego, ponieważ są to drogie rzeczy. Pakowanie w dzieciaki tony chemii, tylko po to, aby pokazać, że się ma racje, że mam dziecko tak bardzo postępowe, podczas gdy ono nie rozumie w pełni, co mu funduje rodzic. I żeby nie było, każdy ma swoje wartości, które pragnie wpoić młodemu człowiekowi, nie raz siłą, nie raz pod przymusem, a nie raz po prostu wraz z kolejnymi latami za pomocą rozmów, jednakże czy to z religii, czy to postępu, można się od nich odciąć, przejść na zupełnie coś innego, jednakże grzebanie w ciele, to proces nieodwracalny, to nie gra, gdzie wczytasz zapis. To nie sci-fi, gdzie z człowieka bez żadnych skutków ubocznych można uczynić niemalże wszystko.
     Moim skromnym zdaniem za bardzo została przeniesiona granica, w której z młodego, poznającego świat człowieka, który wciąż waha się w sprawie przyszłości, staje się istotą w pełni ukształtowaną, nabierającą doświadczenia, ale już w pełni świadomą swoich czynów. To, że zabierzemy im z lat młodzieńczych, nie oznacza, że przystosują się ot, tak. Do tego potrzeba lat, dla niektórych więcej, dla niektórych mniej, jednak nastolat może się pięknie wysławiać, sprawiać wrażenie dorosłego, jednakże wewnątrz pozostanie dzieciakiem. Martwię się o przyszłe pokolenia, wychowane bez odpowiedzialności o własne czyny, bez żadnych wartości, na chwilowych przyjemnościach bez konsekwencji. W czym znajdzie oparcie? Jak skonstruuje samego siebie, mając wkoło samą sieczkę, pozorną tolerancję i wszystko, a jednocześnie nic? Gdzie możesz się wypowiedzieć tylko na wybrane tematy, a przy innych zostaniesz oskarżony i wrzucony do worka rasistów i fobów? Dla mnie czy to "lewa", czy "prawa" prócz pewnych szczegółów nie wiele się różnią. Zawsze chcą dobrze, zawsze próbują moralnie usprawiedliwić swoje czyny, tylko po to, aby wprowadzić cenzurę i władzę uprzywilejowanych.

Komentarze

Popularne posty