Władca Pierścieni, kolejny potworek zanikającej różnorodności?

 Zważywszy, że bloga tego traktuje po macoszemu i raczej jest do pewnych przemyśleń, mogę tu przełożyć swoją opinię.

Oglądałem zwiastun, widziałem zdjęcia, wycieki, przez YouTube przewinąłem masę różnych komentarzy, czy to twórców, czy też pod ich materiałami i dochodzę do wniosku, że jeśli wszystko to okaże się prawdą dostaniemy kolejnego Wiedźmina...

Zacznijmy od elfa. Jakże ta rasa zostaje ostatnimi czasy modyfikowana na potrzeby odhaczania wytycznych. Pewnie się powtórzę, ale dla mnie rasa ta pozostaje wysokimi, smukłymi, bladymi postaciami o wielkiej dumie, powadze oraz urodzie. Tak jak u Wiedźmina gorzko można przełknąć czarne Driady tak tu, jeśli dostaniemy tego jedynego czarnego szpilczastouszego to podwójnie nie będzie miało sensu. Elfy to rasa żyjąca jakby w oddaleniu od wszelkich innych, zupełnie nieskora do angażu w jakiekolwiek konflikty, jeśli nie dotyczą one ich samych. Raczej nie sądzę, by istniał ktoś od nich, chcący połączyć się w parę z ciemnoskórym. Już na związek Arweny oraz Aragorna patrzyli krzywo, a co dopiero na mieszkańca tak bardzo odbiegającego wyglądem od tego, co znali. W czasach pełnej władzy Saurona dodatkowo byłby to wróg, no ale wiadomo, że serial przedstawia czasy wcześniejsze. Jednak tu pojawia się pewien problem, skoro elfy miały dopiero pojawić się w śródziemiu to skąd czarny elf? Można tłumaczyć, że jeden z rodziców mógł przywędrować wcześniej, że ten drugi ciemniejszy też przywędrował z daleka, lecz jak dla mnie za dużo tu sytuacji o tak małej szansie wystąpienia.

No, ale tak jak taka jednostka jest przy wielkim zaparciu oraz przełknięciu do przyjęcia to czarna księżniczka krasnoludów już w ogóle. Rasa żyjąca pod ziemią, gdzie słońce nie dochodzi, dlaczego więc którekolwiek z nich miałoby mieć inny kolor od bladego, prawie trupiego? Tu odpada również argument o połączeniu w parę osoby mieszane. Krasnoludzi w porównaniu do elfów są uparci, chciwi i zamknięci, choć przy lepszym poznaniu da się ich lubić, tak na pewno nie pozwoliliby, by ród królewski splamiła taka krew (oczywiście patrząc przez pryzmat ich punktu widzenia),  a racji na to, że najprawdopodobniej rodzic pochodziłby z rasy ludzkiej, nie znam klanu o ciemnej kolorze skóry wśród krasnoludów, a wydaje mi się, że między elfami i kranosludami większej miłości nie było (kolejny wyjątek jak w sytuacji u góry sprawiłby, że Śródziemie należałoby zmienić na Krainę Fantazji), Pamiętajmy, że ród królewski rządzi się dodatkowymi prawami

I nieszczęsna Galadriela, słyszałem, że Tolkien mówił, że była ona w latach młodości Amazonką, lecz tu jawi się podstawowe pytanie, czym dla Elfa jest młodość? Pierwsze tysiąclecie? Pięć wieków? Gdy przybyła do Śródziemia miała o wiele więcej, co chyba raczej zdążyłaby się tak zwane wyszumieć. Gdzieś słyszałem, że w serialu ma być agresywna, krzykliwa, pytanie tylko czy takie zachowanie nie należy do wzorca zachowania ludzkiej nastolatki, a nie długowiecznej elfki. I ten wielki, cholerny miecz... Czuje, że tu odhaczono rolę chłopobaby, niewiasty o zachowaniu normalnego męskiego wojaka, który siecze, rąbie i krzyczy w szale. Czy taka podstawa pasuje do królowej? Do potężnej elfki, której nawet siły ciemności się obawiały? Galadriela była inteligentna, silna w mocy, to do niej chodzili po rady, w filmie każde jej słowo przepełniała potęga. I tu właśnie pojawia się pewien problem, dlaczego za wielką siłę uznaje się typowego mięśniaka, najlepiej z dwuręcznym mieczem? I to jeszcze w stosunku do kobiet. Pominę w następnym zdaniu typowe kulturystki, jednak czy płeć piękna nie ustępowała mężczyznom w budowie ciała, w zamian pokonywały nas sprytem, zręcznością oraz nie rzadko intelektem? Brakiem w sile nadrabiały sztukami walki i radziły sobie w odpowiedni sposób. 

Skąd więc pomysł, że wizerunek prawdziwej kobiety trzeba zamieniać na ten typowo męski? Jaki sens ma wpychanie w taką rolę, skoro odnajdują się w innych? Pokazanie, że płeć piękna potrafi być facetem? Co za bzdury, płeć piękna nie raz nie dwa pozywała, że potrafiła mieć wszystko, co chciała. Czy faceci bili się o typową księżniczkę Xenę? Czy napakowana wojowniczka podzieliła Rzymian? Czy wojna o Troję (nie zależnie, czy fikcja, czy nie) spowodowała kłótnia o gimnastyczkę z NRD? Odbieram takie coś za próbę ukazania słabości kobiet, pokazania, że trzeba ją na siłę zmieniać, wpychając do tak podrzędnych ról.

Dzisiejsza branża rozrywka pragnie realizować postulaty wszystko dla wszystkich, po równo każdemu, pominę fakt, że już istniał taki projekt i w praktyce nie wypalił, jednakże pominę to. Czy taka postawa nie jako nie zabiera właśnie tej różnorodności? Wszak kultury właśnie dlatego są tak cenne, ponieważ posiadają wszelakie odmienności, dotyczy to zarówno fikcji, jak naszego świata. Jeśli uczynimy elfy tak bardzo podobnych do ludzi, pomieszanych barwą skóry, bez charakterystycznego wyglądu dostaniemy marną papkę, gdzie jedyną cechą odróżniającą ich od człowieka, będą ich uszy... Zniknie przez to problem rasizmu, ukazanego na przykład w Wiedźminie. Rasa ta była ukazana tam tak bardzo odmiennie od ludzkiej, że każde pojawienie się jej reprezentanta budził w danej wiosce niechęć. Nie będę się rozwodził na innymi szczegółami tamtejszych sporów, spowodowane różnymi uwarunkowaniami, jak duma jednych, czy też wioskowa głupota drugich, lecz dzięki aktualnej papce rasizm w takowym mieście, czy też wiosce przestanie mieć racje bytu. Skoro typowi niech będzie średniowieczni mieszkańcy są w stanie zaakceptować czarnego diabła ( nie moja opinia, w wyobraźni mam typową średniowieczną wioskę, gdzie każdy obcy traktowany był nie ufnie, a inny kolor skóry mógł być traktowane jako demoniczny) to przeszkodzi tak słabo widoczny kształt uszu? Dodatkowo większość i tak ukryłaby je za długimi włosami. Skoro istnieje taka różnorodność to rasizm nie ma racji bytu.

Dodatkowo weźmy odbiór takich ras, elfy, krasnoludy, gobliny i inne rasy według tych samych wytycznych: osoby homo, agresywne wojowniczki, różny kolor skóry, to po co w ogóle je umieszczać? Co one mogą wnieść do opowieści? Odbiorca rozpozna ich jedynie albo po uszach i wzroście. A co jeśli na raz spotkają się krasnoludy, gnomy, niziołki, gobliny? Już nawet wiecznej młodości pozbawili elfów na przykład w Wiedźmaku... Każde fantasy stanie się takie samo, czym teraz taki Wiedźmin różni się od Władcy Pierścieni?  Mimo, że dzieli ich tak wiele to patrząc na ich ekranizacje stają się typowymi, generycznymi fantasy. Nic więcej. 

Na koniec jednak muszę odrzucić wszystkich tych, którzy przypną mi łatkę rasisty. Nie mam nic, ale to nic przeciwko innym kolorom skóry, nie wyobrażam sobie białych w Azjatyckim kinie (takim typowym kinie), biały Doktor Doolittle do mnie nie przemawia, Gliniarz z Beverly Hills bez Murphiego to nie to samo, tylko i wyłącznie czarny Blade oraz Fury. A kreacja Boga M. Freemana? Majstersztyk, nie wspomnę o roli Haimdala. I tu właśnie problem leży, postacie nie są dopasowane do konkretnych roli, możliwości. Czarnoskóry bohater, który przywędrowałby z dalekiego południa byłbym lepszy od wciśniętego na siłę czarnoskórego elfa. Ile by to otwarło furtek, jak ciekawie by się to oglądało, nie zależnie jakiej byłby płci. Takiego problemu nie ma na przykład sci-fi, gdzie podróże kosmiczne umożliwiają ogromną mieszaninę, z którą raczej nikt by się nie sprzeciwiał. W fantasty taki tygiel bardzo trudno wytłumaczyć, np. portowym miastem, albo niecodziennymi wydarzeniami, lecz przy normalnym toku zdarzeń stworzyć tyle zdarzeń z tak małą szansą wystąpienia irytuje. 

Miałem kończyć, więc to ostatnia myśl. Uważam, że głupotą jest mówienie, że adaptacja w danych czasach musi odznaczać się zmianą w bohaterach. Zmienić się mogą co najwyżej efekty, praca kamery, montaż, czyli rzeczy ściśle techniczne, które przerzucą książkę na ekran. To że dzisiejszy świat jest bardziej zróżnicowany (co jest na pewno pozytywne) nie upoważnia twórców do tak mocnej integracji w świat przedstawiony, czy to z szacunku do autora, czy też dla fanów. To tylko i wyłącznie moja opinia. 

Komentarze

Popularne posty